Po raz pierwszy, sam już nie wiem od jak dawna, w ogóle się nie drapię. Po przeprowadzce do Dublina praktycznie zapomniałem o tym że miałem AZS. Trudno powiedzieć co jest najważniejsze, czy to klimat, czy brak jakiegoś alergenu specyficznego dla Warszawy (albo Polski), a może kombinacja różnych rzeczy.
Kiedyś zastanawiałem się, co by się stało gdybym nagle wyzdrowiał, czy w ogóle przestałbym się interesować AZS? Przestałbym pisać na forum? Przestał pisać bloga? Rzeczywiście, o wiele mniej udzielam się teraz na forum i mniej się nim zajmuję, ale o AZS cały czas pamiętam. Niedawno nawet przeprowadziłem dyskusję w której udało mi się przekonać moją rozmówczynię. Była to bodaj najbardziej produktywna dyskusja w internecie w jakiej miałem okazję brać udział.
Tymczasem przyszła mi do głowy taka refleksja. Często zarzuca się atopikom, a i oni sami często sami sobie zarzucają, że drapią się nie ze swędzenia, ale z przyzwyczajenia. Ze swojego doświadczenia mogę Wam powiedzieć, że to jest mit. Nie ma czegoś takiego jak drapanie z przyzwyczajenia. Może przez pierwszy tydzień. Ale po krótkim czasie od ustania swędzenia drapanie znika również, bez śladu. Jeżeli ktoś Wam kiedyś powie że się drapiecie z przyzwyczajenia, odpowiedzcie że się drapiecie bo was swędzi, a taki gość na blogu atopowym napisał, że jak go przestało swędzieć to się w ogóle przestał drapać. Odpowiedzcie tak, a jeżeli będzie trzeba, to ja to jeszcze potwierdzę!