James Randi o homeopatii, wersja polska

Transkrypcja wykładu Jamesa Randi o homeopatii. Zawiera podstawowe informacje o zasadach homeopatii.

Autor: ; Artykuł opublikowany (ostatnia modyfikacja ) przez Atopowe.pl.

Kiedyś pisałem o homeopatii w obliczu podwójnie ślepej próby, dając link do filmu na którym James Randi wyjaśnia zasady homeopatii. Film był fragmentem z wykładu w Princeton w 2001 roku, i był po angielsku. W związku z tym zrobiłem transkrypcję, i polskie tłumaczenie.

Oryginalny film nie jest już dostępny na YouTube (można znaleźć jego kopie), więc zamieszczam transkrypcję poniżej.

Randi: …można mnie przekonać
za o wiele mniej
Opowiem o czymś, co bardzo dobrze
to ilustruje.
Chciałbym zobaczyć kto podniesie rękę,
tylko ręce podnoście nie tak…
tylko tak, żebym mógł je zobaczyć.
Czy ktos może mi dać- nie ścisły,
czy naukowy,
ale taki ogólny opis,
na czym, według was, polega homeopatia.
Czy ktoś ma jakiś pomysł?
Tak bardzo proszę.
Z widowni: Homeopatia mówi, że
rozcieńczanie czegoś
tak bardzo że nie ma tam żadnych atomów
może wciąż mieć jakąś esencję
która może leczyć.
Randi: Tak, o to generalnie tutaj chodzi
Pan powiedział, gdybyście nie usłyszeli,
że subtancja rozcieńczona tak bardzo,
że już jej w ogóle nie ma w roztworze,
wciąż może być efektywna,
i bazuje to na teoriach wibracji,
rozumiecie, wibracji tego pierwotnego
leku, który kiedyś tam był.
Podam wam zasady homeopatii, jest ich
cztery i są kompletnie odlotowe,
Cieszę się że siedzicie,
Nie lubię kiedy ludzie
przewracają się ze śmiechu,
bo mogą się uszkodzić.
Homeopatia zaczęła się ponad 200 lat
temu.
Rozpoczął ją człowiek nazwiskiem
Hahnemann.
Samuel Hahnemann miał wspaniały pomysł.
200 lat temu medycyna nie była tym,
czym jest teraz.
Dziś jest to sztuka oraz nauka, wtedy
była zasadniczo sztuką.
Było w niej bardzo niewiele nauki.
Dopiero co wyszli z ery Paracelsusa,
a Paracelsus, choć kontrowersyjny koleś,
nigdy go nie poznałem,
Nie jestem aż tak stary… jeszcze.
Paracelsus wpadł na sprytny pomysł.
Pomysł polegał na tym, że nie trzeba
koniecznie używać substancji naturalnych,
takich jak zioła, kora drzew i tego typu
rzeczy, żeby leczyć choroby,
że można używać prostszych, nieorganicz-
nych związków chemicznych.
I zaczął używać rzeczy takich jak
chlorek rtęci, octan ołowiu,
siarczek arsenu, i innych tego typu,
i choroby… ojoj,
symptomy odeszły w mgnieniu oka,
niestety razem z pacjentem.
Ale były to najładniejsze zwłoki
na cmentarzu, mówię wam!
Zazwyczaj symptomy ustępowały
bardzo szybko.
Chlorek rtęci był używany jeszcze przez
długi czas, nawet w czasach wiktoriańskich,
a to jest śmiertelna trucizna, tyle że
była używana w małych ilościach, więc
ludzie nie umierali natychmiast,
mogli jeszcze zapłacić rachunek
za leczenie, rozumiecie.
Skoro Paracelsus wprowadził do medycyny
coś takiego, możecie sobie wyobrazić,
że wtedy ludzie, których było stać na
doktora, mieli większe szanse
umrzeć na to na co byli chorzy,
albo z powodu leczenia,
niż ludzie,
których na doktora stać nie było,
i to rzeczywiście wygląda na potwier-
dzone statystykami z tamtego okresu.
Więc Hahnemann wyszedł z tym pomysłem,
żeby zrobić leki,
które by tak nie truły ludzi.
Miał dobre intencje, ale…
Chcę żebyście poznali
cztery zasady homeopatii.
Każda żenująca,
i to bardziej niż poprzednia.
Pierwsza zasada mówi, że robi się coś,
co oni nazywają „wykazaniem”.
Wykazanie w homeopatii, nie będę tutaj
wnikał we wszystkie szczegóły,
bo by mi to zajęło trzy dni, „wykazanie”
składa się z wzięcia substancji,
nazwijmy ją substancją X,
i dania tej substancji pacjentowi który
ma się dobrze,
czyli osobie która
jest w „dobrym” stanie.
Nie jest to nigdzie zdefiniowane,
pewnie ktoś kto może chodzić i usiąść
i z powrotem wstać, i jest ciepły,
będzie osobą mającą się ‚dobrze’,
nie wiem.
W każdym razie daje się to takiej osobie
i ta osoba dostaje objawów A, B i C.
Powiedzmy, że ta substancja to…
mleczko trójeścia,
oj, to musi okropnie smakować,
łyk z trójeścia, ble!
Daje się to pacjentowi w dobrym stanie,
i podczas „wykazania” ten pacjent
dostaje tych trzech objawów:
A) twarz robi się bardzo, bardzo czerwona,
B) głowa puchnie jak balon
C) co dwadzieścia minut mdleje
i pada jak długi
To są symptomy które raczej zauważymy.
Chyba się zgodzicie.
Więc oni zapisują to w książce.  To jest
„wykazanie”.
To jest pierwsza zasada homeopatii.
Drugą zasadą homeopatii jest…
powiedzmy że przychodzi pacjent do lekarza,
siada,
i mówi: „Ojej, coś jestem chory”
i homeopata patrzy na pacjenta
i zauważa, że pacjent ma głowę
spuchniętą jak balon,
i że jest jasnoczerwona,
i homeopata mówi:
„Hm… czy co dwadzieścia minut mdleje
pan i pada jak długi?”
Na to pacjent patrzy na swojego lekarza
i mówi: „Jest pan wspaniały, tak, padam!”
„Proszę chwilkę poczekać!”
Zaglądasz do książki, i sprawdzasz,
co powoduje takie objawy u pacjenta
mającego się dobrze, i dajesz mu tę
substancję, i to odwróci efekt.
Co się tak patrzycie, to nie mój pomysł!
Widzę że ludzie robią tak: „Eeeeee?”
To naprawdę nie mój pomysł.
Ja tylko wam opowiadam,
o co w tym chodzi!
Trzecia zasada homeopatii mówi:
Wcale się tego nie robi.
Mówiłem że będą coraz głupsze!
Trzecia zasada mówi, że daje się im
bardzo rozcieńczoną miksturę
z tą substancją.
Nie słyszeliście jeszcze co znaczy
rozcieńczyć,
dopóki nie usłyszycie
tego…
Podejdę teraz do tej tablicy.  To jest
prosta lekcja matematyki, OK?
Dziesięć do pierwszej potęgi jest…
dziesięć. OK, to i tak już wiedzieliśmy.
Dziesięć do drugiej potęgi to sto.
To do liczby zer po jedynce odnosi się
ta tutaj mała cyferka.
Dobrze, dziesięć do sześcianu, czyli do
trzeciej potęgi, ma trzy zera.
i tak dalej, i tak dalej, OK?
Teraz, w homeopatii, żeby przygotować
roztwór, bierze się jedną część
substancji i wrzuca się ją do dziesięciu
części wody,
i wykonuje się „sukusję”.
To się będzie nazywać roztworem „jeden”.
Nigdy się go nie używa. O wiele, wiele
za mocny.
Przygotowanie polega na wzięciu
substancji, wrzuceniu jej do wody
i wykonaniu sukusji. To znaczy, potrząsa
się dziesięć razy w górę i w dół…
…dziesięć razy na boki…
…i dziesięć razy w przód i w tył,
w trzech różnych wymiarach,
po dziesięć razy.
To jest nazywane sukusją,
Ja to nazywam potrząsaniem.
Ale ja nie jestem naukowcem,
co ja tam wiem.
To jest roztwór „jeden”. Tak jak
powiedziałem, tego się nigdy nie używa.
Bierze się to i wrzuca się to znów
do dziesięciu części wody
i czuku-czuku-czuku
wszystko jeszcze raz od początku
i dostaje się roztwór „dwa”,
czyli jedna część na sto, nadążacie?
Potem powtarza się to jeszcze raz,
dziesięć części,
i dostaje się jedną część na tysiąc,
ale to jest wiele,
o wiele zbyt zagęszczone.
Nie. Oni wolą roztwory typu jeden do
dziesięciu do dwudziestej potęgi
części wody.
To jest jedynka z dwudziestoma zerami.
Ja to nazywam rozcieńczaniem.
„Atenuowanie” to termin
którego oni używają.
„Atenuowanie.”
„To jest bardzo zatenuowane.”
I czwarta zasada homeopatii.
Tak jakbyście nie byli na nią gotowi.
Im bardziej rozcieńczony roztwór,
tym mocniejsze działanie.
Mówiłem że będą coraz głupsze!
Mam akurat ze sobą trochę leków
homeopatycznych tutaj na stole- nie,
mam homeopatyczne preparaty. Nie będę im
dodawać godności nazywając je lekami.
Ten nazywa się „Na katar i grypę”.
W spreju.
O, zniżka!
A niech to, nie zdążyłem na nią.
„Przełom w medycynie!
Brak efektów ubocznych!”
To prawda…
Pytanie brzmi,
czy to w ogóle ma jakieś inne efekty?
Pomaga odchudzić zawartość kieszeni,
bo jest bardzo drogi.
Aktywne składniki, koledzy,
posłuchajmy, co tutaj mamy.
Aktywne składniki… ooo, widzicie,
ten który jest wymieniony jako pierwszy,
to ten, który jest najbardziej istotną
częścią związku.
Arsenicum album. W nawiasie napisane,
kwas arszenikowy.
Nie mylić z Arsenio Hall… oczywiście.
Kwas arszenikowy.
Hm. Jakie stężenie…
30X.
To znaczy, jedynka z trzydziestoma
zerami części wody
i jedna część arsenicum album.
Nie martwił bym się o nią!
W ogóle bym się o nią nie martwił
przyjaciele, bo to właśnie oznacza 30X.
A, momencik, minęliśmy tutaj pewien
punkt.  Będzie się to pewnie nazywać
punktem bez powrotu,
ale koleś nazwiskiem Avogadro
wpadł na coś co się nazywa
granicą Avogadra i stałą Avogadra,
był to dziwny facio, ale miał rację.
Słucham?
Właśnie miałem im to powiedzieć, tak.
To pan biega potem w płomieniach,
zgadza się?
Tak, dziesięć do dwudziestej trzeciej.
Kiedy róztwór dojdzie do tego rozcieńczenia,
jeżeli można to w ogóle nazwać roztworem,
jest już tylko pewne prawdopodobieństwo
że w tej miksturze jest choć jedna
molekuła albo atom
oryginalnej substancji w roztworze.
Więc kiedy rozcieńczymy to do dziesięciu
do dwudziestej czwartej, mamy już tylko
jedną dziesiątą prawdopodobieństwa, że
będzie tam choć jedna molekuła.
Zilustruję wam tutaj jedną rzecz.
Widzicie, mam tutaj też pudełka z innym
homeopatycznym związkiem.
To jest Calms Forte, środek nasenny, nie
tworzy nawyków…. założę się, że nie.
W stu procentach naturalny, bez skutków
ubocznych!  Widzicie, znów nam to mówią.
Tak… teraz, mamy tutaj
trzydzieści dwie kapsułki.
Niedawno robiłem pokaz dla Kongresu
Stanów Zjednoczonych,
dla grupy kongresmenów i ich pomocników.
Zacząłem od tego, że podszedłem do pomoc
nika siedzącego w pierwszym rzędzie,
dałem mu dwudziestodolarowy banknot
i powiedziałem:
„Chciałbym żeby pan pobiegł na drugą
stronę ulicy, do apteki Kurt,”
(która jest dużą siecią aptek),
i powiedziałem:
„Proszę mi kupić dwa pudełka tego”,
I dałem mu oryginalne pudełko,
on wrócił z dwoma pudełkami, a ja je
otworzyłem i wyciągnąłem
trzydzieści dwie i trzydzieści dwie
tabletki
to będzie…
…sześćdziesiąt cztery…
i wrzuciłem je do szklanki,
do szklaneczki
i powiedziałem kongresmenom i ich
pomocnikom o co w tym wszystkim chodzi,
i wlałem w siebie
wszystkie sześćdziesiąt cztery,
wziąłem szklankę wody, i popiłem.
one bazują na kwasie mlekowym,
czyli laktozie,
który smakuje jak… jakiś materiał do
opakowań, powiedziałbym.
Coś jak gips, i to naprawdę okropnie
smakuje.
Na opakowaniu jest napisane: „Maksymalna
dawka: 2 tabletki co 8 godzin.”
„W przypadku przedawkowania proszę
skontaktować się z lekarzem.”
Wciąż tu jestem, Charlie!
Wziąłem te trzydzieści dwie tabletki,
i pomimo że niektórzy kongresmeni
zasnęli, ja nie zasnąłem!
Wciąż tu jestem!
I robię to regularnie.
Tyle, że ten kwas mlekowy naprawdę
okropnie smakuje.  Paskudna rzecz.
Ale w tych tabletkach nic nie ma.
O, a jaki tam jest składnik aktywny?
Powinniście już się domyślić.
Kofeina! Widzicie.
Środek nasenny.
To działa na zasadzie przeciw… no nie
patrzcie się tak na mnie,
to ich pomysł, nie mój!
Na tym właśnie polega homeopatia!
Ale poczekajcie, to jeszcze nie koniec!
Powiedziałem, że im bardziej rozcień-
czony roztwór, tym lepiej działa, tak?
Ha-ha!
Zgadnijcie, jak daleko się posuwają!
Dochodzą do dziesięciu do tysiąc
pięćsetnej.
Nie będę tu pisał tych wszystkich zer,
mówię wam.
Te zera by wyszły poza salę,
jestem o to spokojny.
To naprawdę potężny towar kiedy się
dojdzie tak daleko.
Poprosiłem swojego dobrego znajomego
Martina Garnera, z magazynu
Scientific American I zapytałem:
„Martin, nie zrobiłbyś dla mnie jakiegoś
obliczenia matematycznego?”
„Oszczędzę trochę czasu i będe to miał
od autorytetu takiego jak ty.”
I zapytałem:
„Do czego to można porównać?”
On zapytał: „Potrzebujesz czegoś
w rodzaju metafory?”
A ja na to: „Tak, jakiegoś sposobu przed
stawienia tego,” bo rozmawiam z ludźmi
z wiedzą techniczną, naukowcami, oraz
z laikami, i całkiem inteligentnymi
osobami, którzy zrozumieją coś, jeżeli
się im to odrobinę ułatwi.
Wielkości typu „tysiąc pięćset
rozcieńczeń”…
Nie ma znaczenia, jakim naukowcem
jesteś, nie poczujesz tego,
dopóki nie zostanie to dla ciebie jakoś
uproszczone, więc proszę bardzo.
To jest równoważne do wzięcia
ziarnka ryżu,
jednego, uno, eins,
jednego ziarnka ryżu,
zmielenia go na proszek,
i rozpuszczenia go w kuli wody wielkości
Układu Słonecznego…
Ze Słońcem w środku i orbitą Plutona
z brzegu.
Momencik…
A co z czuku-czuku-czuku…
To ich problem, nie mój.
I na powtarzaniu tego procesu dwa
miliardy razy.
Jeżeli to nie jest rozcieńczone,
to nie wiem co jest.
Ale koledzy, jasne, możecie się z tego
śmiać, wszyscy się z tego śmieją,
to jest komedia, to jest dziecinne, to
jest kretyńskie!
Nie można tego inaczej określić!
Ale te preparaty są aktualnie
sprzedawane przez wiodące apteki,
w sieciach aptek w całym kraju!
Zupełnie niedawno, trzy czy cztery dni
temu, pojawiły się w Internecie
oferty dla ludzi obawiających się ataków
terrorystycznych,
leki homeopatyczne, które według nich
są antidotum na:
napromieniowanie, dżumę,
ospę prawdziwą
i wąglika.
Jeżeli to nie jest wykorzystywanie
cudzych zgryzot i ludzkiej potrzeby
jakiegoś rodzaju ulgi,
nie wiem jak to można nazwać.
Nie można tego określić w żaden inny
sposób, to są szalbierze, kłamcy,
oszuści, naciągacze, kanciarze,
kryminaliści!
Dalej, pozwijcie mnie do sądu!
Nie, oni tego nie zrobią.
Dobrze wiedzą, że ich pozew w świetle
prawa nie będzie trzymał się kupy.
Nie trzyma się kupy również w świetle
nauki.  Kompletnie się nie klei.
I mówią, co tu mamy, te zeznania pod
przysięgą.
Tak, a Nixon powiedział że nie wiedział
o Watergate, a był prezytendem
Stanów Zjednoczonych, pamiętacie?
Czy mój gniew jest zrozumiały?
Czy mam dobry powód żeby być wkurzony?
I prowadzić tę fundację na Florydzie?
I próbować przyciągać ludzi,
żeby się przyłączyli do fundacji
i pomagali ją prowadzić? I to właśnie
bezwstydnie robię w tej chwili…

Tłumaczenie napisów na licencji Creative Commons BY-SA-3.0. Można je kopiować i rozprowadzać, należy podać autora oryginału, a wersje zmodyfikowane rozprowadzać na tej samej licencji.