Wykład: Opieka psychodermatologiczna

Artykuł opublikowany (ostatnia modyfikacja )

Źródło tej strony | Kategorie: fundacja alabaster wykłady multimedia

Warszawa, 13 listopada 2012 r.

Konferencja: AZS u dzieci z perspektywy psychologii i dietetyki.

Wykład: Opieka psychodermatologiczna

prof. nadzw. dr hab. n. med. Anna Zalewska-Janowska

Wykład na YouTube (w całości):

TOC

Bardzo serdecznie dziękuję Pani Prezes, przede wszystkim za zaproszenie, a wszystkim pracownikom Fundacji Alabaster i oczywiście Państwu za przybycie.

Jest to dla mnie bardzo duże wyróżnienie. I muszę powiedzieć, że bardzo się cieszyłam, że będę mogła się z Państwem podzielić pewnymi moimi działaniami, jeśli chodzi o psychodermatologię.

Jestem kierownikiem pierwszego zakładu na świecie, który się nazywa zakładem psychodermatologii. Stało się troszeczkę, powiem szczerze, z zaskoczenia, ponieważ psychodermatologia jest nowym słowem, które nie znalazło się jeszcze w słowniku. Natomiast utworzenie jakiejkolwiek jednostki w warunkach uniwersyteckich, jeszcze do tego uniwersytetu państwowego, jest trudne i faktycznie nie udało się to osobom dużo bardziej zasłużonym na polu psychodermatologii na świecie, niż mnie.

Natomiast chciałabym również podzielić się z Państwem informacją, że Polskie Towarzystwo Dermatologiczne ma Sekcję Psychodermatologii, której przewodniczącym, jak również przewodniczącym całego Towarzystwa, jest pan profesor Jacek Szepietowski, który w tym roku od 1 października objął również kierownictwo Kliniki Dermatologii, Wenerologii, Alergologii we Wrocławiu. Także Sekcja Psychodermatologiczna jest bardzo silna i muszę powiedzieć, że Towarzystwo bardzo intensywnie ją wspiera, za co oczywiście również ja i mój zakład jesteśmy bardzo wdzięczni, bo najgorzej jest pionierom. I najgorzej być prorokiem we własnym kraju, ale cóż.

Ja jestem dermatologiem i alergologiem. Alergologię zdałam teraz ostatnio na wiosnę, ze względu na chęć zbliżenia się do kolegów alergologów. Dlatego że tam przedstawiciele dermatologii są w bardzo dużej mniejszości. A trzeba powiedzieć sobie jasno, że atopowe zapalenie skóry, to jest przede wszystkim skóra, jak zresztą jest słowo w nazwie. Poza tym jeszcze otworzyłam specjalizację z immunologii klinicznej ostatnio i teraz będę, będę tak, tak dla wymiaru bardziej naukowego, jeśli chodzi o psyche.

No bo wiecie państwo, troszeczkę psyche tak się kojarzy: uuu, coś tam, figo-fago, czarny worek, nie wiadomo, o co chodzi. A zresztą, mam dwie doktorantki magister psychologii i zawsze im powtarzam, że psychologia i psychiatria nie mogą iść swoją drogą, bo jest zbyt obciążająca. I, żeby szewc bez butów nie chodził, musimy iść interdyscyplinarnie. I tutaj oczywiście koledzy przychodzą nam z pomocą, nie tylko immunolodzy, ale również kosmetolodzy i dietetycy, oczywiście oprócz dermatologów, psychologów i psychiatrów.

Proszę Państwa: oto krótki zarys mojego wykładu.

Chciałabym zwrócić Państwa uwagę na specyfikę medycyny akademickiej, jak to się dzieje, że troszeczkę jest oddalona od nas, pacjentów.

Poza tym chciałabym zwrócić uwagę również na stres środowiskowy, czyli co to takiego jest, jaki ma wpływ i jak się przekłada na psychodermatologię, inaczej zwaną neurobiologią skóry, jeśli wychodzimy od poziomu laboratoryjnego. Zresztą termin neurobiologia skóry jest bardziej akceptowalny w środowiskach naukowych ze względu na to, że przedrostek psyche - nie zawsze dobrze się kojarzy.

Opieka psychodermatologiczna – to, co my robimy, jeśli chodzi o Zakład. Od tego roku mamy Poradnię Dermatologiczną w Ośrodku Psychodermatologii w Centralnym Szpitalu Klinicznym Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. I tutaj mamy to szersze spojrzenie.

No i kilka słów podsumowania.

Medycyna akademicka

Proszę Państwa: medycyna akademicka – cóż to się dzieje?

Niestety, jako medycyna akademicka troszeczkę odeszliśmy od pacjenta, który jest człowiekiem i za bardzo skoncentrowaliśmy się na komputeryzacji i mechanizacji. Na studiach medycznych niestety nie miałam żadnych zajęć z zakresu tzw. kompetencji miękkich, czyli tych wszystkich społecznych aktywności, które są ważne w naszym życiu. Miałam natomiast pod koniec studiów, ponieważ wyjechałam akurat w ramach stypendium Tempus (to były pierwsze takie unijne programy) na Uniwersytet w Leeds do Wielkiej Brytanii i tam zasmakowałam, czy raczej wprowadzono mnie w niuanse psychodermatologii. No i dobrze, i to w sumie tak zostało, jakoś się zaczęło to rodzić. Kiełkowało powoli, ciężko było, krok do przodu, dwa do tyłu, trzy w bok, ale coś się urodziło.

Problem stosowania się do zaleceń lekarskich się pojawia. Dlaczego bardzo dużo osób się nie stosuje? No, podstawową kwestią to jest komunikacja. Zgodnie z regułą Mehrabiana, którą, różni ludzie tutaj różnie, prawda, krytykują. Ale, jeżeli przychodzi człowiek do lekarza, pacjent, zwykle w sytuacji stresowej, trudnej, to lekarz tam zwykle albo spojrzy, albo nie spojrzy, może się np. zapytać „czego?”, no, to od razu się wszyscy blokujemy, zresztą ja jako pacjent również. Poza tym, cóż my mamy do zaoferowania pacjentom jako lekarze? 7% to jest wszystko to, co my zapamiętujemy jako słowa, jako pacjenci. 38% to jest to, jak wypowiadamy te słowa, a 55% - mowa ciała. Czyli jeżeli lekarz siedzi sobie w komputerze, jest obudowany, zablokowany, no to co pacjentowi przekaże? Niewiele przekaże.

I to prowadzi do tego, że niestety wg statystyk tylko 1/3 pacjentów z przewlekłymi chorobami (ja oczywiście nie mówię o chorobach, wiecie Państwo, zagrażających życiu. Tutaj każdy się mobilizuje: życie, zdrowie, ale później, jak już idzie w przewlekłość, to róbta sobie, co chceta). Więc 1/3 osób się stosuje do wskazań, 1/3 się stosuje mniej więcej, a 1/3 się w ogóle nie stosuje. Czyli mamy prawie 70% osób, które już na wejściu się pozbawiają możliwości poprawy stanu zdrowia, bo komunikacja nie jest taka, jaka być powinna – punkt pierwszy.

A pamiętajmy, że niestety, nawet jak się człowiek stosuje w 100% do wskazań lekarskich, nie ma 100% pewności, że się mu stan zdrowia poprawi. I to jest ten problem.

Jednostka a postęp cywilizacyjny

Proszę państwa, wszystko poszło do przodu strasznie, oprócz naszej ewolucji. I np. skóra – jako ten nasz płaszcz okrywający - wszystko odbiera. Jeżeli np. proszek czy jakiś płyn ma plamę wywabić z dywanu, to jak np. nie wyżre kawałka skóry. No wyżre. No, siedziało się na drzewach, było inaczej. Zeszło się, to pierwsze co, to kręgosłup zaczął szwankować. No. No i tak to wygląda. Ale proszę państwa, żyjemy w takich czasach, w jakich żyjemy. Nie zmienimy tego. Oczywiście na swoim podwóreczku należy się starać, ale nie - walić głową w mur, i jeszcze do tego nieuzbrojoną, bo nic dobrego z tego nie przyjdzie, tylko sami się uszkodzimy. A pamiętajmy, że ze sobą będziemy do końca życia na 100%, z nikim innym nie ma takiej pewności. Ja nie mówię, żeby, nie daj Boże, nie chcieć być – oho, jak najbardziej, człowiek jest zwierzęciem stadnym i dobrze jest. Ale: jeżeli my siebie uszkodzimy, to drugiemu nie pomożemy, a może być tak, że nikt łapki nam nie poda. Nie dlatego, że by może nie chciał, ale nie potrafi. Tak? Rozumiemy się.

Stres

Teraz kilka słów na temat stresu. Ja nie chciałabym wchodzić w to za bardzo ze względu na koleżanki, które będą szerzej omawiały tą tematykę. Ale chciałabym Państwu zwrócić uwagę na jedną rzecz: życie bez stresu jest niemożliwe.

Proszę państwa dzięki stresowi ewolucyjnie przystosowujemy się do trudnych warunków. I to jest rewelacja. Natomiast, co za dużo, to nie zdrowo. Za dużo jest tak samo szkodliwe, jak za mało. Więc kwestia równowagi.

Koledzy psychologowie bardzo dużo czasu kiedyś poświęcali w ogóle stresowi jako takiemu, bardzo intensywnie go badając. Na szczęście to się troszeczkę przesunęło w kierunku aplikacyjnym, czyli strategii radzenia sobie ze stresem. Bo to nie jest ważne, że stres działa, powiem szczerze. Bo i tak działa, będzie działał i tyle. Natomiast, jak my go postrzegamy i jak my sobie z tym wszystkim radzimy. Zresztą pamiętamy doskonale z życia codziennego to powiedzenie: „co człowieka nie zabije, to wzmocni”. I tak się stal hartowała.

Bardzo ważne jest to, żeby umieć pokonywać trudności i umieć przegrywać od małego. Ja nie mówię, żeby oczywiście, życie było samym pasmem nieszczęść i porażek. Natomiast, wtedy bardziej doceniamy sukces i się hartujemy.

Co to jest psychodermatologia?

Definicja brzmi, że jest to nowa dziedzina z pogranicza dermatologii, jako tutaj podstawowej. Spójrzmy na słowotwórstwo. Dermatologia jest głównym członem. I idziemy dalej do psycho-.

Tutaj troszeczkę powstał pewien, bym powiedziała rozdźwięk, bo np. koledzy psycholodzy, czy psychologowie, mówią o sobie psychoonkolodzy, co niektórzy. Natomiast pamiętajmy, że onkolog to jest specjalista, lekarz. Więc to powinno słowotwórczo wyglądać troszeczkę inaczej, mianowicie onkopsycholog, psycholog z zainteresowaniem onkologicznym. A poszło w drugą stronę, ale tylko tak mówię. Oczywiście, interdyscyplinarny zespół jest tutaj podstawą. Psychologia, psychiatria, medycyna estetyczna – to są takie człony główne - z kosmetologią oczywiście.

I psychodermatologia proponuje interdyscyplinarne podejście do pacjenta, czyli nie tylko ocena jego stanu skóry, ale również uwarunkowań, jeśli chodzi o społeczne kwestie, rodzina, warunki bytowe. Aczkolwiek, oczywiście, jako pracownicy opieki zdrowotnej, nie mamy możliwości wpływania na pacjenta sytuację materialną, towarzyską, społeczną, etc. etc. Natomiast to wszystko wpływa na to, jak funkcjonujemy jako pacjenci. I warto zdać sobie z tego sprawę. Wtedy wiele problemów same się rozwiązują. Czyli ta całościowa opieka, holistyczna, jak wielokrotnie się mówi.

Proszę Państwa, dlaczego akurat psychodermatologia, a nie psychokardiologia, psychonefrologia, etc.?

Oczywiście, w ogóle medycyna to jest psychomedycyna, tak musimy sobie powiedzieć, bo człowiek składa się z ciała i ducha i to jest całość. Natomiast, dlaczego akurat termin psychodermatologia jest dość intensywnie lansowany? Dlatego, że, oczywiście słowotwórstwo psyche i derma z łacińskiego „skóra”, daje nam psychodermatologię.

Ale tutaj, druga część slajdu pokazuje klucz tego wszystkiego. Skóra i układ nerwowy są z tego samego kawałeczka zarodka i one są bardzo podobne, one na siebie bardzo intensywnie oddziałują. Wydzielają takie same mediatory zapalne, neuropeptydy i bardzo dobrze się ze sobą komunikują. Zarówno jeśli chodzi o anatomię są podobne, jak i fizjologię, czyli zarówno kwestie czynnościowe, jak i biochemiczne. I my skórą odbieramy wszystko, co nas otacza.

Pamiętajmy że w naskórku, czyli w tej wierzchniej warstwie, nie ma ani naczyń krwionośnych, ani naczyń chłonnych, ale są wolne zakończenia nerwowe. One sobie wchodzą z dołu do naskórka i odbierają różne bodźce, przewodzą do układu nerwowego i z powrotem zwracają na obwód impulsy, powodując reakcje.

Skóra jest oczywiście organem najbardziej widocznym. Czyli to, co widać, istnieje niejednokrotnie w społeczeństwie. I tutaj wyraża różnego rodzaju reakcje: ból, wstyd, lęk. Prawda, w dzisiejszych czasach, najważniejsze jest pierwsze 20 sekund. Możemy nie mieć kolejnej okazji, żeby się zaprezentować. Czyli jaką mamy skórę, jak wyglądamy, jak się prezentujemy - od tego bardzo wiele zależy. Oczywiście, zdając sobie sprawę z wagi tego narządu, podchodzi się do tego również bardzo stresowo. Zresztą w sytuacji trudnej człowiek, jeżeli ma trudności z adaptacją do tego stresu, oczywiście zachowuje się w sposób mniej naturalny, niż w tzw. działaniach w cztery oczy.

Skóra kształtuje obraz własnej osoby, poczucie własnej wartości, samoocenę. Oczywiście, jak jest uszkodzona, to od razu spada nam ta satysfakcja, poczucie własnej wartości, czujemy się stygmatyzowani.

A najgorsze jest to, że wiele osób w społeczeństwie uważa, że choroby skóry są zakaźne. Oczywiście jest kilka, czy kilkanaście chorób zakaźnych. Ale przewaga to są choroby niezakaźne. Ale ponieważ to widać, to budzi lęk. Ja wielokrotnie moim pacjentom mówię, no cóż, jak to pokonać? Wiecie państwo: edukacja, edukacja, jeszcze raz edukacja, bo troszeczkę ciemnogrodowo reszta społeczeństwa podchodzi. Do momentu, kiedy sami albo ktoś z rodziny nie ma problemu ze skórą. Jak ma, to od razu się wszystko zmienia. I dlatego też tutaj proponowałam Pani Prezes i w ogóle całej Fundacji, że tu trzeba się przyjrzeć naszym władzom, czy tam nie ma coś ze skórą, <śmiech>, bo to wtedy przełożenie, wiecie Państwo, od razu serce, bliższa ciału koszula. Tak, tak, to zaangażowanie. Wiecie Państwo, emocje, zaangażowanie, bliskość.

Jest koncepcja tzw. Wielkiego Pacjenta. Nie chciałabym w to wchodzić, bo wiem, że koleżanki będą mówiły na temat rodziny i w ogóle edukacji. Ale pan profesor Finlay, który jest dermatologiem z Cardiff, który się zajmuje w ogóle jakością życia w dermatologii, jest twórcą wielu skal, stworzył tzw. koncepcję Wielkiego Pacjenta. To jest chory, czyli pacjent plus jego rodzina, czyli de facto wszyscy. Pomyślmy sobie, że jeżeli 1/4 populacji ludzkiej raz w swoim życiu ma jakiś problem ze skórą, to jak dodamy do tego rodziny, znajomych, to de facto mamy ogromną rzeszę ludzi, którzy cierpią z tego powodu i powinni to rozumieć.

Kwestia stygmatyzacji

To, co powiedziałam: jak coś jest widoczne, istnieje, niewidoczne – nie istnieje. Jak np. jest ze zgłaszalnością grzybicy płytek paznokciowych? Jeżeli dotyczy płytek paznokciowych rąk: 80% pacjentów się zgłasza. Jak stóp: 30-40%, no bo jeszcze można zakryć, nie, te klapki, klapunie takie, nawet mężczyźni noszą, zakryte z przodu. Nie widać – nie istnieje. Dlatego też, jeżeli zmiany są widoczne, jest to niezwykle obciążające.

Ja rozmawiając z pacjentami wielokrotnie, np. z pacjentami z łuszczycą, kiedy zmiany są bardzo czerwone (bo przy atopowym zapaleniu skóry, powiedzmy sobie, że nie ma tego zapalnego bardzo komponentu, jakoś można to ukryć, oczywiście, ja oczywiście tak porównuję tylko delikatnie), no i wielokrotnie moi pacjenci z łuszczycą mówią, że wchodzi do tramwaju osoba, łapie się za poręcz i ludzie się odsuwają, jeszcze wstaje ktoś np. i ustępuje miejsca, i odchodzi. No i ja mówię: no i dobrze, fajnie, można sobie usiąść, nikt tam z otwartymi rękawami nie stoi nad człowiekiem, komfortowo jest, przynajmniej się choroba do czegoś przydaje. Oczywiście, wiecie państwo, no, jak już coś jest, moja ulubiona strategia radzenia sobie ze stresem to jest pozytywne przewartościowanie – czyli w czymś najgorszym znalezienie czegoś budującego. No bo co, jest ta zmiana i co? Możemy walczyć, oczywiście działać, leczyć i zwykle się udaje. Ale jak tak wyjdzie, no to jak już jest, to jakaś korzyść musi być. Bo po co się człowiek męczy? I to jest niesamowicie istotna strategia, dlatego że ona pozwala nam zmienić negatywne uczucia, które tylko my czujemy.

Dlatego że jeżeli się denerwujemy, co wskazały np. badania amerykańskie: słuchanie przez 5 minut negatywnych wiadomości w telewizji, powoduje to, że nasza najsilniejsza oś stresu (czyli podwzgórze – przysadka – nadnercza) uruchamia się przez ponad 6 godzin. I wydziela, z nadnerczy jest wydzielany jeden z silniejszych immunodepresantów znanych człowiekowi, czyli kortyzol, który jest oczywiście hormonem niesamowicie istotnym, ale co za dużo – niedobrze. Immunodepresant, czyli działa immunosupresyjnie na układ odpornościowy, czyli hamuje jego działanie, np. łatwiej infekcje łapiemy (tak samo jak niedobór snu, czy pożywienia) i działa prodepresyjnie, czyli gorzej się czujemy. My tego nie zauważamy na co dzień, ale niestety tak to jest, że wszystko się kumuluje – także pamiętajmy o tym. W momencie natomiast, jeżeli mamy to negatywne podejście, uruchomimy tą oś stresu, ale potrafimy znaleźć coś pozytywnego, czyli przechodzimy sobie od negatywnych kwestii, od tego stresu – dystresu do pozytywnych, czyli my siebie chronimy. Rozumiemy się? Wyłączamy tą oś. Oczywiście nie jest to takie proste, bo niektórym zajmuje nauczenie się kilka tygodni, nie wiem, parę miesięcy, a niektórzy, prawda, do końca życia są oporni. Tak jak Windows, czy inne książki dla opornych. Tak to jest, zmienność indywidualna. Ale, jeżeli człowiek już coś usłyszy i zacznie nad sobą pracować, jeszcze pod okiem jakiegoś trenera, zbalansowanego, to naprawdę to działa, naprawdę działa. Bo pamiętajmy o tym, że ze sobą będziemy do końca życia, więc trzeba dbać, po prostu trzeba dbać. Egoistyczne nieco podejście powoduje to, że jesteśmy w stanie dać więcej innym. Tak to wygląda.

Także to błędne koło o zakaźności chorób skóry – tu tylko edukacja, edukacja, edukacja. I tutaj bardzo się cieszę, że Fundacji się udaje wychodzić szeroką ławą również do różnych organizacji – to jest niesamowicie istotne. Zresztą wiecie Państwo, kiedyś osoba o ciemnej karnacji, może niedobrze powiedziałam, powiedzmy sobie, o ciemnym kolorze skóry, czyli tzw. murzyn, był wytykany: prawda, „uuu, przepraszam, uu, tu, tu murzyn”, a teraz to się przyzwyczaili. To jest kwestia edukacyjna.

Więc, proszę, państwa, co z tym wszystkim robić? My opracowaliśmy taką terapię psychodermatologiczną, na czym to polega? Zaczynamy oczywiście zawsze od konsultacji dermatologicznej, dlatego, że jeżeli ktoś ma zmiany na skórze, to do kogo pójdzie? Pójdzie do lekarza chorób skóry, jest to naturalne. Ocena, wstępna ocena emocji, w powstawaniu zmian skóry – to ja dokonuję i koledzy tutaj, moi asystenci z dermatologii, dermatolodzy, oczywiście tłumacząc to, co Państwu teraz powiedziałam w skrócie, różne kwestie anatomiczne, jak to wygląda. Jeżeli sobie uświadomimy to, człowiek zupełnie inaczej się przestraja. Akceptacja, uświadomienie, powoduje to, że spadają nam objawy lękowe. Następnie, mamy panel testów psychologicznych, które oceniają jakość życia związaną z chorobą, akceptację, strategie radzenia sobie ze stresem, stygmatyzację – co zależne jest od tego, jakie tematy poruszamy, i oczywiście która jest to konsultacja. Następnie z pacjentem dyskutujemy odnośnie kwestii potrzeby porady psychologicznej, czy też zostawiamy to na późniejszy czas - w zależności od tego, kto jest na jakim poziomie. Zresztą wielokrotnie jest tak, że konsultacja dermatologiczna, z tymże w tym takim bardziej holistycznym podejściu, jest jakby wystarczająca, człowiek zaczyna sam pracować. Ja tutaj opracowałam też „Antystresowe ABC”, które przekazałam Pani Prezes, na Dzień Zdrowia Psychicznego w październiku, które, zawiera troszeczkę metod relaksacji, tak jak Państwo dzisiaj będziecie mieli. I my najwięcej w sobie mamy, jako pacjenci, zasobów, które uruchamiamy, działamy. Rozumiemy się? Bo jeszcze, dobrze że nie przekroczyliśmy pewnej granicy emocji, jeśli chodzi o zaangażowanie emocjonalne w chorobę. Jeżeli już jesteśmy troszeczkę dalej, to wtedy łapkę trzeba wyciągnąć. Ja zachęcam, żeby wyciągnąć rączkę wcześniej, niż później. Szczególnie osoby perfekcjonistyczne, o perfekcjonistycznym podejściu, czy mężczyźni – chcą brać wszystko na klatę i poradzimy sobie. Nic bardziej błędnego, z dnia na dzień dzieje się coś i po prostu lądujemy np. na oddziale diagnostyczno-obserwacyjnym na psychiatrii. Mówię to nie bez kozery, bo od 3 lat konsultuję jako dermatolog wszystkie oddziały psychiatryczne u nas w największym szpitalu psychiatrycznym. Proszę mi wierzyć, jak wchodzę na oddział młodzieżowy, to po prostu serce się kraje, ile naprawdę rzeczy, problemów, ilu można by zapobiec, gdyby było to wsparcie z zakresu kompetencji miękkich od początku, od dzieciństwa. Także dbajmy o siebie. Oczywiście, jeżeli potrzeba, jest również dyskutowana porada psychiatryczna. Ja zawsze też to robię, bo jak Państwo doskonale wiecie, jest ta stygmatyzacja, łatka wariata, psychiatra, to, tego. Zresztą my też mieliśmy kłopot z pewnym nawiązaniem na samym początku współpracy z kolegami psychiatrami. Nawet tutaj w kuluarach opowiadałam koleżankom, że najpierw tak było, że jak ja nie nawiązałam tzw. kontaktu osobistego i nie wytłumaczyłam, w czym rzecz, żebyśmy tak bardziej, szerzej i nie chodzi tutaj o to, o jakieś zaburzenia psychiczne sensu stricte, tylko o wsparcie ze strony radzenia sobie z emocjami, no to miałam takie konsultacje, że mi pisano tak: „tendencji samobójczych się nie stwierdza, nie ma konieczności hospitalizacji, psychiatrycznie bez zmian”. No, wiecie Państwo, no. I przychodziła do mnie np. kobitka taka z samouszkodzeniami troszeczkę, działająca, nie zdająca sobie sprawy, że jak w stresie zaczyna dotykać skórę, to ściąga warstwę rogową, ściąga lipidy, pojawiają się mikrourazy, a wokół nas jest wszędzie bakterii, wirusów, grzybów pełno. No, każdy chce żyć, cap na tą skórę, coś się dzieje, prawda, powstaje nadżereczka, następnie owrzodzenie, no to jak dłubie, to i, i po prostu siedzi i dłubie, no i oczywiście nie zdaje sobie z tego sprawy. No i wysyłam pacjentkę, pacjentka 60+. No i tak, no i pacjentka przerażona przychodzi do mnie i mówi tak „Pani profesor, pani profesor, - mówi - ten psychiatra – mówi – bardziej chory niż ja – mówi. Ja mówię: co się stało? A ona mówi tak: No tak, pyta się mnie tak: Czy ja chciałam skakać z okna? Czy ja chciałam zabić nosem sąsiada? Mówi: Przecież ja nic takiego…

No, wiecie Państwo. Miałam takich kilka numerów, mówię, nie, nie, to trzeba jakoś inaczej. Nawiązałam po prostu współpracę, najpierw się koleżanek pielęgniarek wypytałam, kto jest taki, prawda, ludzki psychiatra. No i nam się udało, nam się udało.

Niestety psychiatria i psychologia, to są bardzo wykańczające dziedziny. Psychiatria: koledzy lekarze – wypalenie zawodowe. Zresztą psychologia, muszę powiedzieć, że też bardzo dużo. Ja zresztą moim doktorantkom, magistrom psychologii, wiecznie powtarzam, żeby tu mi szewc bez butów nie chodził. Bo, wiecie Państwo, 80% osób na psychologię idzie po to, żeby sobie pomóc, no bo jest tak ciężkie życie, prawda. No to jeżeli ktoś idzie a priori, jak już coś tam – coś tam, no to jak on może wchodzić w czyjeś tam bagienko, pełniąc x ról życiowych, prawda, matki, żony, babci, córki, nie wiadomo kogo jeszcze, pracownika, gdzie ma x problemów? Wchodzić w kogoś, pomagać mu, wychodzić i być zbalansowanym? Tutaj jest to arcyistotne: interdyscyplinarność i po prostu inwestowanie w siebie. Zresztą zespoły interdyscyplinarne naprawdę pomagają w tym.

Akceptacja choroby – dla mnie jest to jedna z podstaw

W momencie, proszę Państwa, jeżeli człowiek zdaje sobie sprawę, no i co, ma chorobę przewlekłą i co? No, będzie sobie siedział z tym do końca życia. No, mogłoby być gorzej.

Np. cukrzyca - co koledzy diabetolodzy zrobili? Proszę Państwa, ktoś ma cukrzycę i co? Wstaje sobie rano, pyk, mierzy sobie cukier, to i tamto, ok? To, to, tamto robić i dawaj do swoich obowiązków. Bo jakby człowiek się tak ciągle(?) „A dlaczego ja?”

Nie wiem, czy Państwo znacie film braci Coenów, to się chyba nazywa „Poważny człowiek” - znał ktoś ten film? To ja opowiem, ale nie cały film, bo tutaj – haha - do jutra. Ale wielokrotnie sobie zadajemy pytanie. Tam był taki zresztą główny bohater, któremu się zaczęło walić wszystko, wszystkie jego role życiowe: męża, ojca, to tam, sąsiada, pracownika, nauczyciela, w ogóle. I tak sobie usiadł w pewnym momencie. A chłopina był naprawdę spokojny, porządny, może nawet taki troszeczkę fajtłapcio, jak byśmy go określili. Ale naprawdę, budził takie współczucie i wsparcie. I on tak sobie usiadł i tak, w tym całym nieszczęściu, mówi tak: „Panie Boże, dlaczego ja?”. A wiecie co, Drodzy Państwo, co mu odpowiedział Pan Bóg na filmie? „A dlaczego nie?”. Bo takie jest życie. Dlaczego ja? Ty to masz, tamten to ma, ja mam to, mam. I co, i co? No i tak jest. W momencie akceptacji problem przestaje być problemem, który nam cały czas biega z tyłu głowy. Tylko jakby, no, mamy coś, mamy coś takiego i mamy. A mogłoby być gorzej. A i tak ze sobą będziemy do końca życia, trzeba sobie radzić. Oczywiście tutaj koledzy psychologowie wchodzą z metodologią, nie będę się na ten temat bardziej zagłębiać, bo oczywiście nie ma czasu. Natomiast, jest to arcyistotne, chciałam powiedzieć, odnośnie tej akceptacji i, proszę Państwa, poczucia własnej wartości. Jeżeli my lubimy siebie – no, a kogo mamy na 100%, do końca? no to musimy się jakoś polubić - to my jesteśmy bardziej zadowoleni. No co my będziemy się porównywać z kimś? Ten ma jeden talent, ten ma dziesięć talentów, i tak trzeba mnożyć to, co się ma. To co, że ktoś dostanie Nagrodę Nobla, a nie ja? No i co? Nie dała Bozia włosków? Dawała rude, a ja nie chciałem. Prawda, jak to czasem takie kawały są piękne? Po prostu mamy i się cieszymy.

Empatyczne, partnerskie relacje są arcyważne, zresztą to jest po prostu klucz, jeśli chodzi o interakcje z pacjentem. Jeżeli wszyscy, od samego początku, przy kontaktach pacjent – lekarz, by się tak zachowywali, czyli cały personel medyczny, to byłoby dużo lepiej: mniej wypalenia zawodowego u personelu medycznego, lepsze spojrzenie na pacjenta, pacjent by się czuł lepiej. Zresztą, proszę Państwa, jeżeli pacjent wchodzi, zresztą sami wiemy, prawda? Wchodzimy do opieki zdrowotnej, uspołecznionej. Wchodzimy, tak, tak, delikatnie wchodzimy, patrzymy na rejestrację, przyglądamy się twarzom zza okienka. Twarze jakie: zadowolone, uśmiechnięte, chcące pomóc? No nie, jak człowiek popatrzy, a jeszcze sam jest w stresie, w sytuacji trudnej, bo go boli to, swędzi, etc. czyli wkurzony jest, czyli mniejszy bodziec zewnętrzny powoduje u niego przelanie czary goryczy. A tam co? A tam mieli być ci, którzy z powołaniem idą pomagać człowiekowi. I co? No, masakra. A dalej jest tylko gorzej. Się przesuwa do lekarza, a tam parno i duszno. I jeszcze nie ma gdzie usiąść. A jak już za tą klamkę wydaje się łapie, cieszy się, otwiera. A tam, patrzy i co? I lekarza nie widać, bo siedzi za monitorem. I się pyta „następny proszę” albo „czego?”. Jak kiedyś był taki fajny film: taka staruszeczka sobie patrzyła przez okienko i tak się cieszyła, że już wchodzi do lekarza, wchodzi, a tam pani doktor, bidna, w tych papierach po uszy, nie mogła sobie poradzić z niczym: „Niech wejdzie i niech się rozbierze”. Ha. No, wiecie Państwo. Także jest to, arcyistotne, kształcenie się w tych kompetencjach miękkich ludzi, zbalansowanych. To, że jesteśmy w takim środowisku, w jakim jesteśmy wszyscy – jest trudno, ciężko, kryzys, etc. No, jesteśmy. Po prostu my tego nie zmienimy tak globalnie, ale na swoim poletku – dla lepszego samopoczucia i przeżycia – jak najbardziej powinniśmy. Oczywiście, dermatologiczne zaplecze farmakologiczne, to ja o tym, w ogóle nie może być mowy, żeby zapomnieć. Ja przede wszystkim dla pacjentów z atopowym zapaleniem skóry, zawsze podkreślam rolę bariery naskórkowej i jej odnowy. Proszę Państwa, emolienty działają cuda, naprawdę, tylko trzeba je kilka razy dziennie nakładać, i to jeszcze ze środkami odkażającymi, np. z preparatami tlenku cynku. Wtedy zapobiega się nadkażeniom bakteryjnym. Jest to szalenie istotne. Plus troszeczkę relaksacji. Naprawdę, można uniknąć wielu, wielu, wielu terapii obciążających. No i oczywiście: profilaktyka – lepiej zapobiegać niż leczyć, czyli pozostawać w gestii działań bardziej dermoterapeutycznych.

Proszę Państwa, pozwoliłam sobie tutaj przytoczyć słowa Oetingera ze względu na takie szerokie nasze podejście Panie, daj mi siłę, abym zmienił to, co zmienić mogę no, wsparcia potrzebujemy daj mi cierpliwość, abym zniósł to, czego zmienić nie mogę no i oczywiście mądrość, abym odróżniał jedno od drugiego. czyli abym nie walił głową w mur niepotrzebnie, ale się przystosował.

Sytuacja stresowa

Proszę Państwa, chciałam zwrócić uwagę na to, iż posiadanie zasobów nie oznacza, że je po prostu włączymy. I dlatego też szewc bez butów chodzi. Już tutaj mówiłam: psychologia, psychiatria – bardzo obciążające. Zresztą cała medycyna. Zresztą tam, gdzie my mamy interakcję z drugim człowiekiem. Nauczyciele – też jest bardzo obciążająca dziedzina, pracownicy socjalni – bardzo. Idące w kierunku wypalenia zawodowego. Musimy o siebie dbać. Natomiast to, jak my postrzegamy daną sytuację i jak my sobie fundujemy te problemy, bo my się napędzamy, zamiast się wyciszać. Ja jestem ekstrawertykiem troszeczkę szalonym, no i jak tak: wchodzę , hmmm, mówię „Tylko spokój może nas uratować” - i sobie to powtarzam, zresztą tutaj z tego ABC, „tylko spokój!”. No, wiecie Państwo, hehe, poza tym człowiek się jeszcze uśmiechnie, i tu się troszeczkę betaendorfin wydzieli. Bardzo ważna kwestia również: uśmiech – nawet sztuczny. Badania neurobiologiczne wskazują, że sztuczny uśmiech również powoduje wydzielanie się betaendorfin, czyli hormonów szczęścia, dlatego że dla mózgu to jest taki sam impuls, dlatego, że impuls biegnie nerwami z mięśni, które się uśmiechają. Oczywiście, jakościowo to jest różnica, bo jak jesteśmy rozbawieni, to cały organizm jest rozbawiony. A tutaj się tylko uśmiechamy. Ale jak sobie spojrzymy w lustro i zaczniemy robić różne rzeczy, to proszę Państwa, siłą rzeczy się roześmiejemy i to nam się zrobi lepiej. Pamiętajmy o tym.

Optymizm. Niesamowicie istotna kwestia. Zresztą jest to również jeden z zasobów i jedna ze strategii radzenia sobie ze stresem. Ja tutaj nie chcę wchodzić w nomenklaturę psychologiczną, bo nie w tym rzecz, ale optymiści mają lepiej. Optymista, ja nie mówię taki oszołom, hiperoptymista, wiecie Państwo, ale optymistycznie troszeczkę, człowiek lepiej po prostu funkcjonuje, nie przewiduje tych negatywnych kwestii. A poza tym pamiętajmy o samospełniających się negatywnych przepowiedniach: a mówiłem, że tak będzie, a mówiłem, no mówiłem, no i co? Trzeba walczyć, żeby jakoś to odwrócić.

Podwyższony poziom (samo)oceny, ja już mówiłam też, lekko podwyższony poziom też jest bardzo korzystny. Natomiast, proszę nie mylić to, z pewnego rodzaju podejściem, bo wiele osób, szczególnie na wysokich stanowiskach, troszeczkę ma nosek w chmurach, prawda. „No, jaki to ja ważny jestem”. To nie jest wysoka samoocena, to jest wręcz zaniżona i frustracja, i niespełnienie. Jeżeli ktoś ma wysoką samoocenę, to potrafi porozmawiać – jak to mówią – i z portierem, i z premierem, na tym samym poziomie, oczywiście z zachowaniem należnego szacunku. Bo on wie, co on sobą reprezentuje, jest z siebie zadowolony, nie robi przykrości drugiemu, no bo i po co, chyba że jest frustrat, albo czerpie z tego energię, ale tu nie wchodzimy w patologie.

Mało tego, optymiści, również np. u dentysty mniej odczuwają ból, szybciej się rany goją. To oczywiście już jest na inne spotkanie, bo tutaj książki można by pisać i ludzie piszą na ten temat.

Natomiast, proszę Państwa, takie podstawowe spektrum chorób, jeśli chodzi o psychodermatologię, to są de facto wszystkie choroby przewlekłe skóry, no bo przewlekłość powoduje to, że mamy wpływ choroby na nasz cały organizm, nie tylko organu, który jest zajęty. Atopowe zapalenie na pierwszym miejscu, następnie łuszczyca, oczywiście łysienia, bielactwa, trądziki, pokrzywki, łojotokowe zapalenia skóry, wypryski, suche skóry, świądy skóry. To jest bardzo ważna kwestia, bo świąd skóry jest gorszy niż ból. Człowiek się drapie, żeby uzyskać krwawienie, żeby zniwelować ten niesamowicie, niesamowicie uciążliwy objaw. A 100% pacjentów z atopowym zapaleniem skóry ma świąd, bo jest to jedna z czterech cech dużych Hanifina i Rajki, która pozwala nam rozpoznać atopowe zapalenie skóry. Pamiętajcie państwo, że rozpoznanie atopowego zapalenia skóry to nie są badania laboratoryjne, to jest klinika. I nie każda sucha skóra to jest atopowe zapalenie skóry. Zresztą, mogę powiedzieć z własnego doświadczenia, że troszeczkę jest nadrozpoznawalność. No ale lepiej może szybciej dmuchać, prawda, nawilżyć, natłuścić, odbudować tę barierę, bo cały czas jesteśmy atakowani, zmiany ciśnienia, wilgotności, temperatury, stres psychologiczny, bo jest po prostu bardziej wrażliwa skóra, niż lekceważyć. Czyli odbudowa bariery naskórkowej.

Proszę Państwa, podsumowanie. Zalety opieki psychodermatologicznej: poprawa relacji pacjent – personel medyczny, no bo komunikacja, zrozumienie, o co w ogóle w tym wszystkim chodzi, i walka razem. Wzrost efektywności leczenia i funkcjonowania, i spadek objawów wypalenia zawodowego u personelu medycznego. No bo kto nas będzie leczył wreszcie, nie?

Bardzo serdecznie dziękuję za uwagę.

Jeżeli Państwo będziecie mieli jakiekolwiek pytania, oczywiście ja mam też e-mail, ale tutaj przez Panią Prezes, Fundację, etc. serdecznie zapraszam.

Dziękuję ślicznie.

Dyskusja

Marek Romanowski: Witam panią profesor Annę Zalewską-Janowską.

Marek Romanowski: Dermatolog, alergolog, psychodermatolog. Coś pominąłem?

Profesor Anna Zalewska-Janowska: Nie, ale rozpoczynam teraz specjalizację z immunologii klinicznej. Ale dopiero rozpoczynam.

Marek Romanowski: Użytkownik <Coffeelover> chce pogratulować pani profesor, że jest coś takiego jak psychodermatologia w Łodzi.

Profesor Anna Zalewska-Janowska: Bardzo dziękuję, jestem zaszczycona i zapraszam oczywiście na konsultacje do nas.

‘‘‘Marek Romanowski: ‘‘‘No właśnie. I pyta przy okazji: „czy w Łodzi działa klinika gdzie dziecko może być pacjentem? Gdzie i jacy są w Łodzi dermatolodzy, którzy nie promują samych sterydów? Chodzi mi o lekarzy, którzy umieją spojrzeć na AZS właśnie z poziomu psychodermatologii”.

Profesor Anna Zalewska-Janowska: Ja zapraszam bardzo serdecznie do naszego Zakładu Psychodermatologii a raczej do Poradni Dermatologicznej w Ośrodku Psychodermatologii Centralnego Szpitala Klinicznego Instytutu Stomatologii, który znajduje się na ul. Pomorskiej 251, dokładnie w budynku Instytutu Stomatologii na pierwszym piętrze i ponieważ oferujemy porady dermatologiczne, bo najpierw oczywiście … w ramach NFZu więc należy być ubezpieczonym, nie trzeba mieć skierowania i telefon do rejestracji to 426757474, 426757474. Zapraszam.

Marek Romanowski: Ten sam użytkownik, <Coffeelover> pyta jeszcze: „Jaka jest według pani najlepsza profilaktyka skóry bez zaostrzeń?”

Profesor Anna Zalewska-Janowska: Najlepsza profilaktyka skóry, mówimy o atopowym zapaleniu, prawda?

Marek Romanowski: Tak, cały czas.

Profesor Anna Zalewska-Janowska: Tak, to jest odbudowa bariery naskórkowej, czyli stosowanie emolientów nowoczesnych, bądź też mniej nowoczesnych, to wszystko zależy od zasobu kieszeni dlatego, że bardzo ważna kwestia jest aby stosować te emolienty często. Niektóre skóry atopowe wymagają nawet co godzinę, półtorej. To jest arcyistotne. I arcyistotne jest również to, żeby zapobiegać nadkażeniom. Czyli, jeżeli cokolwiek się dzieje, a najlepiej profilaktycznie, na przykład preparaty z odkażaczami. Tutaj na rynku mamy tlenek cynku. I tlenek cynku zmieszany z emolientem, jeżeli nie możemy sobie pozwolić na preparaty gotowe firm farmaceutycznych, których jest bardzo dużo, bo jest bardzo dużo dermoterapeutyków. Zachęcam serdecznie do nabywania w aptece i tylko w aptece. Oczywiście w miarę możliwości trzeba sobie dobrać coś cenowo, na każdą kieszeń. Tak, że ja bym widziała tutaj, profilaktyka: raz – odbudowa bariery naskórkowej, zapobieganie nadkażeniom, trzy – oczywiście działania antystresowe. Czyli po prostu dążenie do równowagi z której jesteśmy cały czas wytrącani. Czyli relaksacja, codzienna. My dzisiaj na przykład mieliśmy relaksację, trening Jacobsona, który tutaj koleżanka psycholog nam zafundowała, 28 minut-29. I jest do ściągnięcia ten trening z, o ile mnie pamięć nie myli, bezpłatnie ze strony internetowej relaksacja.pl. Tak? Bo pani magister Wyrzykowska mówiła. No i po prostu dbanie, dbanie o psyche i dbanie o soma. I naprawdę ja w pracy bardzo wielu pacjentów już w ten sposób jakby odgruzowanych z systemu opieki zdrowotnej. Oczywiście po ustabilizowaniu się skóry, którzy sobie radzą. Kwestia oczywiście, prawda, że jesteśmy wytrącani, no ale to takie jest życie.

Marek Romanowski: Użytkownik <agat> pyta, ma pytanie troszkę skomplikowane: „Uszkodzenie układu nerwowego a reakcje skóry. Jakie mogą konsekwencje i wpływy uszkodzeń ośrodkowego układu nerwowego?”

Profesor Anna Zalewska-Janowska: Jeżeli jest w ogóle ośrodkowy układ nerwowy uszkodzony to może być tak, że się człowiek ręką nogą nie ruszy. Tak, że skóra jest już jakby tym kolejnym etapem. Mało interesującym pacjenta. Tak bym to określiła. Natomiast, jeżeli mówimy o uszkodzeniach ośrodkowego układu nerwowego, które przekładają się na nerwy obwodowe, to jeżeli mamy coś uszkodzonego to mamy tutaj na przykład zaburzenia czucia, zaburzenia przewodzenia, mogą powstawać łatwiej ponieważ jeżeli są uszkodzone nerwy mogą powstawać łatwiej nawet owrzodzenia, może dochodzić do rozwoju stanu zapalnego. To jest bardzo szerokie pytanie powiem szczerze. Tak, że nie wiem o co chodzi internaucie. Natomiast tak globalnie rzecz ujmując to pamiętajmy, że skóra i układ nerwowy jest z tego samego kawałka zarodka i one bardzo na siebie oddziaływają. Mało tego, w naskórku, czyli w tej wierzchniej warstwy skóry, nie mamy ani naczyń krwionośnych, ani naczyń chłonnych ale mamy wolne zakończenia nerwowe. Czyli my odbieramy z zewnątrz to, idziemy do mózgu i wracamy. Natomiast jeżeli mózg jest uszkodzony no to de facto możemy mieć też do czynienia z roślinką. Tak, że bym prosiła o jakąś większą … uszczegółowienie tego bo to jest po prostu bardzo szerokie.

*‘Marek Romanowski: **Jasne. Inne pytanie w takim razie. Bardziej odnośnie psychologii. <*Martyna'> pyta: „Czy osoby chore na AZS mają tendencje do tłumienia wyrażania emocji?”

Profesor Anna Zalewska-Janowska: Pani magister, któraś z pań psycholog, mówiła na ten temat, chyba drugie wystąpienie było na ten temat. Natomiast zdania uczonych są podzielone bo kiedyś upatrywano dużej jakby … uważano, że pewne osobowości, tylko i wyłącznie u pewnych osobowości, typów osobowości, rozwinie się atopowe zapalenie skóry. No nie jest to takie proste przełożenie i ogólnie rzecz ujmując tłumienie negatywnych uczuć jest destrukcyjne dla organizmu. Dlatego, że my napędzamy się tymi negatywnymi uczuciami i po prostu negatywnie na siebie działamy gdyż uruchamiamy, tak jak mówiłam, tą najsilniejszą oś stresu – hormony stresu, które oprócz tego, że działają źle na naszą psychę to jeszcze powodują starzenie. Tak, że pamiętajmy, że jak człowiek się denerwuje, martwi i nie przepracowuje tych uczuć, nie niweluje to po prostu się szybciej starzeje. Ja chciałam właśnie odnośnie tego tłumienia powiedzieć, że to nie jest korzystne, tak jak powiedziałam. Poza tym, oczywiście, nie należy wylewać tych negatywnych uczuć na drugie osoby bo nie szkodźmy drugim osobom celowo. Dlatego, że to wszystko wraca niepotrzebnie. Ale co możemy zrobić, że jesteśmy wkurzeni? Na przykład odstresowaczki, takie jakieś gumowe, żeby sobie tam pomiędlić, albo sobie coś pokrzyczeć jak jesteśmy w naturze, albo o – w koncernach, szczególnie w bankach są te pokoje relaksacyjne. Ja wiem, że czasem jest taka stygmatyzacja, iść tam nie iść, wariat nie wariat. Ale są takie na przykład na ścianach montowane właśnie w tych pokojach również materace. Materace czy jakieś takie gumowe, żeby tam przywalić, żeby się wyżyć, tak jest. I po pierwsze pamiętajmy „Kaziu, nie bij Frania bo się spocisz”, tak? Żeby rączki szczególnie dominującej nie uszkodzić. Natomiast takie są pomysły. Niektórzy, na przykład, sobie zbierają, kiedyś były na przykład szklanki musztardówki ale teraz jakieś takie słoiczki, i jak są wkurzeni to biorą to i tam walą, rozwalają. I to też jest …

Marek Romanowski: Jakaś forma rozładowania się

Profesor Anna Zalewska-Janowska: Tak. No psycholodzy, psychologowie mają różne swoje pomysły. Ja bym się zawsze poradziła takiego psychologa, który jest zbalansowany, interdyscyplinarnie nastawiony i otwarty.

Marek Romanowski: Rozumiem. Podobne, troszkę zbliżone pytanie ma <Martyna25>: „Czy są jakieś badania, informacje na temat stresu intrapsychicznego u atopika?”

Profesor Anna Zalewska-Janowska: To znaczy, no jest bardzo duży stres. W ogóle tutaj koleżanki mówiły, jest zwiększona odsetek objawów lękowych, depresyjnych u osób z atopowym zapaleniem skóry. Co jest związane z tym błędnym kołem w którym znajdują pacjenci. Tak, że jak najbardziej. Jest bardzo literatura. Dlatego też, no, ta choroba należy do szerokiego spektrum psychologicznych chorób. Czyli tam gdzie radzenie sobie ze stresem, adaptacyjne działa. Ja przygotowałam w ogóle i tutaj dałam pani prezes takie opracowanie na temat antystresowego ABC. I na temat w ogóle takiego … malutkie resumè jeśli chodzi o strategie radzenia sobie ze stresem. Czyli, optymizm, pozytywne przewartościowanie i grupa wsparcia. Ja myślę, że tutaj jeżeli jest Martyna zainteresowana tym to tutaj kontakt z naszymi psychologami i Fundacja Alabaster. To tak w telegraficznym skrócie. Po prostu musimy o siebie dbać, musimy o siebie dbać bo inaczej nikomu nie pomożemy a jeszcze sami upadniemy i nam może nikt nie pomóc. Tak, że to jest bardzo ważne, a stres odgrywa kluczową rolę niestety w etiopatogenezie tej choroby.

*‘Marek Romanowski: **Jasne. <*ewela'> pyta: „Czy można stosować Elidel u 5-miesięcznego dziecka z AZS oraz czy jest on rakotwórczy? Czy miejscowe sterydy są jedynym rozwiązaniem w leczeniu zaostrzonego AZS? Chodzi mi o afloderm.”

‘‘‘Profesor Anna Zalewska-Janowska: ‘‘‘ja przyznam szczerze, że pimekrolimus, bo substancją czynną Elidelu jest pimekrolimus, nie wiem od którego miesiąca jest zarejestrowany. Ale to można sprawdzić w Charakterystyce Produktu Leczniczego.

‘‘‘Marek Romanowski: ‘‘‘Chyba od 2 lat ale nie jestem pewny.

Profesor Anna Zalewska-Janowska: Może być, że jest jakby to było wskazanie poza rejestracyjne. Oczywiście, robimy takie próby, że u młodszych dzieci też stosujemy. Oczywiście po porozumieniu się z rodzicami. Ponieważ, no, powiedzmy sobie szczerze, że w dzisiejszych czasach stosowanie preparatu poza wskazaniami rejestracyjnymi szczególnie u dzieci może mieć wymiar sądowy za chwileczkę. Dlatego, że nasze władze bardzo o to dbają, żeby, prawda no, żeby wszystko było w porządku. Jeżeli firma nie zarejestrowała to znaczy nie ma badań i nie jesteśmy kryci. Natomiast powiem tak, stosuje się preparaty immunosupresyjne u dzieci jeżeli jest gorszy stan skóry ale no to jest wszystko po pewnych uzgodnieniach. Ja zwykle staram się patrząc na profilaktykę, żeby tak jak mówię odnawianie bariery naskórkowej plus to przeciwdziałanie nadkażeniom i to działanie antystresowe czyli relaksacja, nawet u małego dziecka. Możemy puścić muzyczkę, dźwięki lasu. Relaksacja naprawdę dobrze działa, my zresztą robimy teraz takie badania akurat u pacjentów z łuszczycą, ale muzyka Mozarta i działania antystresowe i naprawdę ponieważ przedarło się to do mediów jako PR-owski temat, to niektóre osoby dzwonią do mnie też z końca Polski, które mają na przykład przewlekłą łuszczycę, zaczęły sobie słuchać tego Mozarta. Nie mówię, żeby to był Mozart, chodzi o raczej relaksację, na przykład dźwięki natury na pewno każdemu pomogą a na pewno nie zaszkodzą.

‘‘‘Marek Romanowski: ‘‘‘Coś co może wyciszyć.

Profesor Anna Zalewska-Janowska: Tak, coś co wycisza. I po prostu człowiek wyciszając się wycisza się układ nerwowy. W tym momencie zapalenie neurogenne nam się wycisza i bardzo to pomaga. No bo zapalenie neurogenne jest tutaj podstawą. Tak, że ja bym tutaj podeszła do kwestii odbudowa bariery naskórkowej bardzo, bardzo, bardzo intensywna. A jeżeli już trzeba to powiedzmy sobie, albo ta terapia przerywana sterydowa albo jakimś preparatem immunosupresyjnym czyli tutaj inhibitory kalcyneuryny, czyli pimekrolimus i takrolimus. Ale no niestety, wskazania rejestracyjne są takie jakie są tak, że ja tutaj nie mogę dyskutować z przyczyn prawnych. Natomiast po uzgodnieniu z pacjentem, podpisaniu zgód się takie rzeczy robi i co ma swoje efekty.

Marek Romanowski: Jasne.

‘‘‘Profesor Anna Zalewska-Janowska: ‘‘‘Aha, i przepraszam bardzo, jeszcze tutaj rakotwórcze. Pojawiły się faktycznie listy od MEA - to jest taka agencja lekowa w Europie, która wskazywała, że były jakieś opisy przypadków, na przykład chłoniaka, które wystąpiły u osób, które stosowały ten lek. Ale są to doniesienia oparte na badaniach na zwierzętach – raz, i które miały doustne formy preparatu. To jest zupełnie nie do porównania z miejscowymi. Natomiast nie ma żadnych danych wskazujących, żeby dochodziło do zwiększania niebezpieczeństwa rozwoju nowotworów u ludzi. Ale oczywiście pamiętajmy o tym, że immunosupresja nie jest bezkarna. To nie jest tak, że można sobie to stosować bezkarnie, no też, latami. Natomiast no stosowanie takie proaktywne, czyli zmniejszanie liczby aplikacji np. 2 razy w tygodniu, wtedy kiedy jeszcze no nie ma tych zmian chorobowych przez jakiś czas, powoduje to, że się zapobiega powstawaniu zmian. Ale oczywiście bardziej bezpieczne jest niewątpliwie, i może też psychicznie tak się człowiek lepiej czuje jak stosuje emolienty. Emolienty, emolienty i jeszcze raz emolienty.

Marek Romanowski: Ze względu na mało czasu tak naprawdę, może już ostatnie pytanie. „Czy są genetyczne badania dostępne w Polsce stwierdzające AZS?” pyta <Agat>

Profesor Anna Zalewska-Janowska: To znaczy, atopowe zapalenie skóry nie jest chorobą gdzie mamy do czynienia z jednym genem i pełna petetracja, jeżeli jest, tego genu, na przykład jak mężczyzna – kobieta, prawda. X mamy, XX to jest kobieta, XY to jest mężczyzna. Jak ktoś ma Y – będzie chłopem, prawda. Nie, tutaj nie ma. Tu jest bardzo wiele genów o bardzo różnej petetracji. To zresztą schorzenie wielogenowe. I czynniki środowiskowe odgrywają dramatyczną rolę jeśli chodzi o albo ujawnienie się choroby bądź nie. I teraz tak, jeżeli nie występuje choroba u żadnego z rodziców to ocenia się, takie populacyjne ryzyko jest 10% u dziecka. Jeżeli występuje u jednego – 30%. A jeżeli u dwóch – 70% ujawnienia się. Pamiętajmy o tym. Natomiast genetyka tu jest odpowiedzialna tak jak mówię stricte genetyka za około 10 – 15%, natomiast środowisko 60-70%. Czyli styl życia. Tak, że to co my możemy, na co możemy wpłynąć no to po prostu sami na siebie. Ale wiemy jaki jest wpływ na siebie. Jaki jest wpływ diety, na przykład chcemy sobie podjąć dietę, jak jesteśmy skuteczni. Bez pracy nie ma kołaczy. Do roboty i działamy.

Marek Romanowski: Niestety czas nam ucieka i pani profesor spieszy się na pociąg.

Profesor Anna Zalewska-Janowska: Zapraszam serdecznie jeżeli, czy e-mail czy przez Fundację

Marek Romanowski: Proszę na czacie jeszcze zadawać pytania, będą one przesłane do pani profesor, uśmiechniemy się ładnie.

Profesor Anna Zalewska-Janowska: i na konsultacje zapraszamy też bardzo serdecznie jeżeli ktoś chciałby, prawda, przy NFZ-owskie kontrakty mamy.

Marek Romanowski: Dziękuję ślicznie pani profesor.

Profesor Anna Zalewska-Janowska: Dziękuję również.

Autor: Opublikowane w serwisie Atopowe.pl ; Licencja GNU Wolnej Dokumentacji, wersja 1.2, Listopad 2002