fot. Mark Kriegsman, źródło
Źródło: Brian Dunning (Skeptoid), Boost Your Immune System (or Not)
Tłumaczenie: wahwah.
Dziś zwrócimy nasze sceptyczne oko na jeden z najpopularniejszych ostatnimi laty chwytów marketingowych: sprzedaż produktów i usług z zapewnieniem że „wzmocnią nasz układ immunologiczny”. Brzmi ono prosto i atrakcyjnie. Któż by nie chciał układu immunologicznego z supernapędem, zdolnego do zwalczenia dowolnej choroby, od kataru począwszy a na raku skończywszy? Czy rzeczywiście można kupić taką zdolność w pigułce?
Zapewnienie to łatwo się sprzedaje, bo jest zrozumiałe i zdaje się mieć oczywisty sens. Im mocniejszy nasz układ immunologiczny, tym większą ma zdolność zwalczania chorób. Wydaje się, że powinno być to niczym ćwiczenie mięśnia: silniejszy kulturysta potrafi podnosić większe ciężary, a mocniejszy układ immunologiczny może radzić sobie z gorszymi chorobami. Czyż nie brzmi to sensownie i słusznie?
Być może, ale jest to kompletnie chybiona analogia. Zdrowy układ immunologiczny można lepiej zobrazować poprzez zrównoważoną huśtawkę. Jeżeli nasz układ immunologiczny jest uszkodzony albo osłabiony w inny sposób, jedna strona huśtawki idzie w dół, i nasz organizm staje się łatwiejszym celem dla infekcji. Odwrotny scenariusz jest taki, że nasz układ immunologiczny jest nadpobudliwy, druga strona huśtawki idzie w dół, i nasz układ immunologiczny atakuje tkanki które są całkowicie zdrowe. Nazywa się to chorobą autoimmunologiczną. Choroby takie jak toczeń, reumatyczne zapalenie stawów, łuszczyca, stwardnienie rozsiane, są wszystkie autoimmunologiczne powodowane przez „wzmocniony”, lub nadpobudliwy układ immunologiczny. Jesteśmy najzdrowsi wtedy, kiedy huśtawka naszego układu immunologicznego jest stanie równowagi; jego aktywność nie jest ani zbyt mała, ani zbyt duża.
Gdybyśmy byli w stanie wzmocnić nasz układ odpornościowy, zaszkodziło by nam to automatycznie i natychmiastowo.
Co więc mają na myśli firmy które twierdzą że ich produkty wzmacniają układ immunologiczny? Na szczęście dla naszego organizmu, generalnie nie mają na myśli kompletnie niczego. W ostatnich latach amerykańska Federalna Komisja Handlu oraz Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków próbowały przeciwdziałać produktom reklamowanym niepotwierdzonymi treściami, takimi jak twierdzenie o wzmacnianiu układu immunologicznego. Jest to trudne z wielu powodów. Po pierwsze, „wzmacnianie układu odpornościowego” w sensie medycznym nie ma sensu; nic takiego nie istnieje, więc stwierdzenie to samo w sobie nie stanowi żadnej treści medycznej. Być może pamiętacie historię z suplementem Airbordne, który został obłożony przez FTC grzywną i nakazem zwrócenia pieniędzy wszystkim kto kiedykolwiek kupił ich produkt, ale stało się tak tylko dlatego że producent poszedł dalej i w opisie zapewnił że produkt potrafił leczyć i zapobiegać przeziębieniu. Po drugie, organy regulujące sprzedaż są w znaczącej mniejszości w walce z hordami małych firm sprzedających w Internecie oraz pocztowo, mogących pojawić się z dnia na dzień, nie mówiąc nawet o większych firmach takich jak Airborne. Po trzecie, firmy mogą łatwo delikatnie zmienić słownictwo w opisach, tak aby mówiło jeszcze mniej konkretnie, i w ten sposób uniknąć ryzyka że ktoś ich skutecznie zaskarży. Dzisiejsze produkty często piszą, że „wspomagają zdrowy układ odpornościowy”, i rzeczywiście to robią, tak samo jak jedzenie czy nawet oddychanie utrzymują nas przy życiu, a zatem „wspomagają” nasze funkcje życiowe. Firmy te mogłyby równie prawdomównie twierdzić że ich produkt wspomaga zapachy spod pachy oraz starzenie się.
Przed dziesięciu laty i wcześniej, nikt jeszcze nie wymyślił tego chwytu marketingowego, więc nikomu nie przyszło do głowy kupować specjalne suplementy albo specjalnie hodowane jarzyny mające wzmocnić ich układ immunologiczny. Bez wszystkich tych produktów, można się zastanowić jakim cudem gatunek ludzki przetrwał setki tysięcy lat. Albo chociażby lata 80-te i 90-te. Czy rzeczywiście byliśmy wtedy mniej zdrowi? Czy rzeczywiście mieliśmy uszkodzone układy odpornościowe?
Widzicie, zdrowie nie jest wynikiem pracy układu odpornościowego z turbodoładowaniem. Zdrowie jest po prostu brakiem choroby. Dobre zdrowie jest punktem wyjścia. Nie można być zdrowszym niż punkt wyjścia. Kiedy jesteśmy w punkcie wyjścia, wszystko co może zdarzyć się układowi odpornościowemu w dowolnym kierunku, jest zmianą na gorsze. Dla osoby w dobrym zdrowiu, która zwraca uwagę na swoje odżywianie i zażywa ruchu, wejście do sklepu z magicznymi wyciskanymi sokami i zamówienie specjalnego suplementu wzmacniającego układ immunologiczny byłoby ze szkodą dla jej zdrowia. Byłoby, gdyby ten suplement rzeczywiście cokolwiek robił.
Firmy mogłyby łatwo pokazać, że ich produkty działają tak jest napisane w reklamach. Układ immunologiczny jest zaskakująco skomplikowanym zbiorem struktur i procesów biegnących w całym organizmie. Wiele z nich to rodzaje komórek, które można znaleźć we krwi. Gdyby jakiś produkt rzeczywiście wzmacniał system odpornościowy, musiałby zwiększyć liczebność przynajmniej niektórych typów tych komórek. Można to bezpośrednio zmierzyć, i albo potwierdzić albo obalić. Problem jest taki, że eksperyment taki byłby nieetyczny, ponieważ wymagałby on, żeby wywołać u kogoś nierównowagę która mogłaby zakończyć się chorobą autoimmunologiczną.
Przejrzyjmy na szybko, z jakimi fragmentami układu odpornościowego mamy tutaj do czynienia:
Najoczywistszymi częściami układu immunologicznego są zewnętrzne fizyczne bariery: skóra, ślina, łzy i procesy takie jak kaszel oraz kichanie. Kiedy jesteśmy przeziębieni, nasz układ odpornościowy reaguje zwiększając produkcję wszystkich tych reakcji. To nie przeziębienie powoduje że leci nam z nosa, kaszlemy i kichamy, wszystko to powoduje nasz układ odpornościowy. Czy naprawdę chcemy to wzmocnić i chodzić bez przerwy kichając i się śliniąc? Bo jest to właśnie to, co „wzmocniony” układ odpornościowy by oznaczał.
Stan zapalny jest kolejną ważną odpowiedzią immunologiczną. Uszkodzone komórki wydzielają kilka typów molekuł komunikacyjnych, które na przykład działają przyciągająco na leukocyty, albo każą rozszerzać się naszym naczyniom krwionośnym. Te molekuły potrafią też utrudniać produkcję białek, co ma szkodzić wirusom znajdującym się w otoczeniu, które mogły być sprawcami uszkodzenia. Zapalenie nie jest dobrą rzeczą. Jest czymś podobnym do strażaka lejącego wodę na nasz dom. Robimy to kiedy musimy, ale zdecydowanie nie chcemy sztucznie stymulować zapalenia w sytuacji w której nie ma takiej konieczności.
Białe krwinki, albo leukocyty, są tym co większości ludzi przychodzi do głowy, kiedy słyszą „układ immunologiczny”. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że istnieje wiele różnych rodzajów leukocytów, nie tylko tych we krwi, ale również innych typów w większości tkanek. Typami leukocytów są makrofagi, neutrofile, komórki dendrytyczne, komórki tuczne, komórki NK, bazofile i inne, z których każdy typ spełnia inną funkcję.
Wszystkie te układy tworzą razem nasz „wrodzony” układ immunologiczny, i są one tylko jego połową. Mamy też „adaptacyjny” układ immunologiczny, i są to układy które reagują na specyficzne patogeny, rozmnażają się, a później stają się długoterminowymi wartownikami, strzegącymi nas przed ponownym pojawieniem się tego samego patogenu, stając się formą pamięci dla naszego układu immunologicznego. Adaptacyjny układ odpornościowy rozwija się za każdym razem kiedy stawiamy mu wyzwanie w postaci konkretnego groźnego mikroorganizmu. To również on reaguje na szczepionkę i zaczyna przeciwdziałać pojawieniu się konkretnej choroby. Adaptacyjny układ odpornościowy składa się ze specjalnych komórek nazywanych limfocytami, do których zaliczają się:
Limfocyt TC, wykonujący brudną robotę, wiążąc i zabijając komórki które pasują do jego specyficznego receptora. Każdy limfocyt TC rozpoznaje tylko jeden specyficzny antygen, więc mamy wiele, bardzo wiele różnych populacji limfocytów TC.
Limfocyty TH to komórki które rozpoznają patogeny i produkują nowe receptory dla limfocytów TC; w efekcie tworząc nowe ich rodzaje, przeznaczone do walki z konkretnym patogenem.
Limfocyt Tγδ (gamma delta) pełnią funkcję podobną do limfocytu TH, ale nie muszą koniecznie być uruchamiane przez nowe patogeny. Ich działanie jest dość skomplikowane.
Limfocyty B obracają się pomiędzy patogenami i limfocytami TH. Mają cały zestaw białek receptorowych na swojej powierzchni, i kiedy patogen zwiąże się z którymś, komórka B dzieli się miliony razy. Każdy egzemplarz komórki znajduje limfocyt TH aby przekazać mu informację o nowym patogenie.
To są najważniejsze części, ale wierzcie mi, podałem wam niesłychanie uproszczony widok z lotu ptaka. Obydwie połówki, wrodzona i adaptacyjna, składają się z wielu elementów. Niektóre współdziałają ze sobą, inne niezależnie. Jest wiele, wiele różnych sposobów na które układ odpornościowy może zostać uszkodzony, i radzenie sobie z każdym z tych uszkodzeń wymaga innego podejścia. Pomysł, że wypicie jednego rodzaju soku albo suplementu w pigułce może „wzmocnić nasz system immunologiczny” jest ‒ jeżeli mogę zapożyczyć to wyrażenie ‒ tak błędna, że nawet błędna już nie jest.
Ponieważ funkcją adaptacyjnego układu immunologicznego jest reagowanie na zagrożenia i opracowywanie nowych sposobów obrony, rzeczywiście może on stawać się lepszy. Za każdym razem kiedy chorujemy na przeziębienie albo dostajemy szczepionkę, nasz adaptacyjny układ immunologiczny buduje nową armię limfocytów TC gotowych do walki z ponownym pojawieniem się tego samego patogenu. Nie istnieje suplement diety, superjedzenie, czy technika medytacyjna która nam to załatwi. Komórki B uczą się produkować właściwe białka tylko poprzez bycie celem ataków ze strony konkretnych zarazków.
Typowa odpowiedź na powyższe argumenty jest taka, że produkty „wzmacniające układ odpornościowy” próbują mu tylko przywrócić zdrowe, właściwe działanie, ponieważ wszyscy chodzimy z uszkodzonymi układami odpornościowymi, ponieważ źle się odżywamy i jesteśmy otyli i żyjemy w toksycznym świecie. To jest znajomy argument, i jest go całkiem łatwo wcisnąć. Sprawia wrażenie sensownego. Ludzie rzeczywiście za dużo jedzą, lubimy gotowe posiłki z mikrofali, i niewiele osób interesuje się związkami chemicznymi, z których składa się to z czym mamy kontakt w życiu codziennymi. Czy rzeczywiście skończyło się to uszkodzonymi systemami odpornościowymi?
W rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie. Osoby otyłe generalnie mają podwyższony poziom zapalenia, a jest to odpowiedź immunologiczna. Przeziębiamy się i nie mamy problemów z wytworzeniem symptomów. Kiedy wchodzimy w kontakt z drażniącymi substancjami, reagujemy pokrzywką albo swędzeniem albo astmą, czyli reakcjami immunologicznymi. Praktycznie u każdego z nas biegnie w tej właśnie chwili jakiegoś rodzaju reakcja immunologiczna. Stwierdzenie że życie we współczesnym świecie uszkodziło nasze układy immunologiczne, jest błędne wymiernie i jednoznacznie.
Istnieją prawdziwe choroby w których układ odpornościowy może zostać uszkodzony. Zaliczają się do nich podstawowe niedobory odporności, które zazwyczaj mają podłoże genetyczne, występują od urodzenia, i wymagają złożonych interwencji medycznych; oraz nabyte niedobory odporności, zazwyczaj skutkiem choroby, na przykład AIDS, niektórych form raka, lub nawet chemioterapii. W takiej sytuacji jakiś konkretny element układu odpornościowego jest uszkodzony i wymaga konkretnego leczenia. Nabyty niedobór odporności może co prawda wyniknąć ze złego odżywiania, ale musielibyśmy się praktycznie zagłodzić na śmierć. Jest to dokładnie odwrotny problem niż jedzenie zbyt wielu cheeseburgerów.
Suplementy, soki i inne produkty mające „wzmocnić nasz system immunologiczny” są oszustwami. Celem ich jest zarabianie pieniędzy. Rozwiązują nieistniejący problem który został wymyślony przez sprytnych speców od marketingu żeby zastraszyć nas i zagonić do sklepu żebyśmy kupili ich produkt. Nie dajmy sobie wmówić, że kiedy wrzucimy worek z piaskiem na jeden z końców naszej huśtawki, będzie ona lepiej zrównoważona.